Zainteresował się nimi producent Harry Saltzman i reżyser Terence Young. Okazja była świetna: napięcie w Europie z powodu tak zwanego „muru berlińskiego”, inwazja w kubańskiej Zatoce Swiń, potem Wietnam. Sprzyjająca sytuacja, aby wyjść na rynek filmowy z nowym modelem filmów antykomunistycznych. Warto było się także pokusić o stworzenie dla młodzieży nowego ideału, wzoru do naśladowania. Panujący dotąd wszechwładnie „mit Jamesa Deana”, rozmieniany na drobne przez wielu jego naśladowców, z punktu widzenia pedagogiki ideologicznej był przedsięwzięciem mało opłacalnym. James Dean ucieleśniał dość niejasne niezadowolenie młodej generacji. Jego bunt gniewny, lecz pasywny przypominał — jak trafnie zauważa Maja Turowska — „włoski strajk”: protest przeciwko konformizmowi, egoistycznej moralności, którym nic prócz siebie, własnego zdania, przeciwstawić nie można.
