Dodajmy tylko, że od czasu do czasu zdoła się jeszcze pojawić na ekranie (przez kilka minut zaledwie) naga postać Ursuli Andress, a Claudine Auger odsłoni przy okazji zmiany bielizny fragmenty swoich wdzięków. I to wszystko. Tylko że za podbojami miłosnymi Jamesa Bonda stoją znowu… względy polityczne. Tyzagwcza. Vłada do łóżka bohatera wywiadu angielskiego całkowicie dobrowolnie, traktując to niemal jako „patriotyczny obowiązek”. Oglądając ich zachowanie ma się w pamięci osobliwy kodeks miłosny obowiązujący na przykład w III Rzeszy. Bohater walczący na froncie miał prawo do konsumpcji miłosnej każdej dziewczyny, która mu się spodobała; z jej strony nie powinien — jak głosiła odezwa — natrafić na żaden opór. Jakże więc Bond, będący klasycznym „supermanem”, miałby w nagrodę nie otrzymywać najpiękniejszych dziewczyn.